Chat with us, powered by LiveChat

O szczęściu osobistym

pexels-andrea-piacquadio-941693
Rozwój osobisty

O szczęściu osobistym

Wiele razy słyszałem pytanie, jakim cudem żyjemy w rzeczywistości, w której powszechnie znane są hasła “kochaj bliźniego jak siebie samego” czy “nie czyń drugiemu co Tobie niemiłe”, a z tą miłością bliźniego jakoś tak globalnie jest mocno na bakier. Z czego to wynika? Jedna z przyczyn jest dość prosta do identyfikacji: nie wystarczy znać słów, żeby wprowadzać je w życie.

To, że często coś słyszymy, a może nawet powtarzamy, nie jest gwarancją tego, że będziemy według tego żyli. Zwłaszcza jeśli wymaga to wysiłku. Podobnie jest przecież że “sport to zdrowie”, “słodycze tuczą” i wieloma innymi.

Mam jednak wrażenie, że kryje się pod tym jeszcze jedna przyczyna. Te zdania podkreślają wyraźnie zależność traktowania innych od tego, jak się traktuje samego siebie. Czyżby to oznaczało, że w dobie takiego sfokusowania na sobie samych traktujemy się źle? Przecież to brzmi jak sprzeczność rodem ze starożytnych paradoksów. Rzeczywistość ma to jednak do siebie, że średnio ją interesuje, co o niej myślimy. Dlatego nawet jeśli coś nam wydaje się sprzeczne, wcale nie musi takie być naprawdę.

I tak jest w tym przypadku.

Jeżeli przyjrzymy się osobie, która poświęca bardzo dużo czasu na siebie – fryzjer, kosmetyczka, siłownia, kupowanie ciuchów – to czy nie zobaczymy po chwili namysłu, że to wcale nie musi być czas rzeczywiście poświęcony na siebie? Czy nie jest możliwe, że jest to czas poświęcony de facto na zaspokajanie oczekiwań innych?

Fokus na swoją osobę nie musi mieć w sobie ani jednego grama troski o siebie, czy wręcz – miłości do samego siebie. I na tym polega fenomen, paradoks, niezwykłość naszego życia, że im bardziej kręcimy się wokół siebie, tym bardziej możliwe jest, że w środku czujemy się ze sobą źle. Nie akceptujemy swojego własnego Ja i różnych jego aspektów, więc ciągle próbujemy poprawiać, modyfikować, ulepszać. Przeżywamy swój wygląd, przeżywamy swoje reakcje na to, jak traktują nas ludzie, przeżywamy swoją niezdolność bycia wystarczająco fajnymi i przebojowymi…

Jeżeli natomiast w końcu zmienimy kierunek i przytulimy siebie samych, powiemy sobie, że możemy być good enough, zaakceptujemy swoje niedoskonałości, wtedy naprawdę zaczniemy kochać siebie. I wtedy nie będziemy musieli obsesyjnie wokół siebie się kręcić. Będziemy chcieli o siebie dbać, a nie czuć się zmuszeni do zajmowania się sobą. Prawdziwa miłość do siebie samego wyzwala w nas potrzebę zdrowej troski o siebie. A wtedy raz, że mamy przestrzeń do eksploracji świata i skupienia na nim swojej uwagi, dwa, że możemy w końcu dążyć do szczęścia, a nie zaspokajania czyichś oczekiwań, a trzy – nie rzutujemy własnych problemów na innych ludzi. I dzięki temu, że kochamy samych siebie, możemy kochać bliźniego swego jak siebie samego. Myślę, że doskonale można to podsumować słowami, które przypisuje się Wiktorowi Osiatyńskiemu:

„(…) Wstać rano, zrobić przedziałek i się odpieprzyć od siebie. Czyli nie mówić sobie: muszę to, tamto, owo, nie ustawiać sobie za wysoko poprzeczki i narzucać planów, którym nie można sprostać. Bez egoizmu, ale bardzo starannie, dbać o siebie i swoje własne uczucia”.

Zainspiruj się:

Burkeman Oliver, Szczęście. Poradnik dla pesymistów autorstwa Burkeman Oliver
Nick Vujicic, Bez rąk, bez nóg, bez ograniczeń!
Isern Susanna, Bonilla Rocio, Wielka księga supermocy
Isabelle Filliozat, Virginie Limousin, Moje emocje. Akceptuje, co czuję
Przemysław Staroń, Szkoła bohaterów i bohaterek
Thich Nhat Hanh, Szczęśliwi nauczyciele zmieniają świat.

Autor tekstu: Przemek Staroń i Marta Młyńska