Chat with us, powered by LiveChat

Pozostało
55 wolnych miejsc dla wolontariuszy

Uczysz się od dziecka

pexels-mentatdgt-1319854
Edukacja

Uczysz się od dziecka

Rolą dziecka jest się uczyć, rolą dorosłych nauczać – takie przekonanie panuje zarówno wśród rodziców, jak i nauczycieli. Czy jednak nie powinniśmy uczyć się od dziecka? Cóż, każdy z nas to robi i to od pierwszych latach życia. Zarówno jako dzieci, jak i dorośli, uczymy się cały czas. To dlatego, że żaden inny gatunek zwierząt nie przychodzi na świat z tak niedojrzałym, a przy tym zdolnym do uczenia się przez całe życie i kształtującym się w późniejszym rozwoju mózgiem.

Dzięki badaniom neurologicznym wiemy, że ludzki mózg cechuje neuroplastyczność – zdolność do uczenia się od momentu narodzin aż do śmierci. Oczywiście to nic nowego: w mojej rodzinie wiedzieliśmy o tym już kilkadziesiąt lat temu, kiedy moja babcia po siedemdziesiątce zdała egzamin na prawo jazdy.

Pamiętajcie jednak, że plastyczność mózgu może być w edukacji bronią obosieczną – to, jak kim jesteśmy i jak funkcjonujemy, zależy od tego, w jaki sposób korzystamy z naszego mózgu. W tym procesie kluczową rolę odgrywają rodzice i nauczyciele oraz najbliższe środowisko.

Nasz nieukształtowany mózg w momencie narodzin sprawia, że przychodzimy na świat bezbronni. Stajemy się sobą dopiero pod wpływem doświadczeń i relacji z innymi ludźmi. Co to oznacza?

Uczymy się, doświadczając nieznanych nam rzeczy i konfrontując się z nowymi wyzwaniami. Nauka to nie zapamiętywanie informacji i wykazywanie ich znajomości w trakcie sprawdzianów. Właściwy proces uczenia się zaczyna się, gdy zostajemy zmuszeni do samodzielnego rozwiązania problemu, bo dopiero wtedy zdobywamy wiedzę, która przydać się może w przyszłości do mierzenia się z innymi wyzwaniami.

Uczymy się, obserwując innych i próbując ich naśladować. Badania pokazują, że rację miał Hamlet, mówiąc lekceważąco: „Słowa, słowa, słowa”. Nie ważne, co ktoś do nas mówi, ważne, jak się zachowuje. Z jednej strony to istotne, ponieważ przyswajamy sobie określone postawy i wyobrażenia o świecie dzięki osobom, które uważamy za nasze wzorce. Z drugiej, kluczowe są dla nas relacje z innymi. Jak zauważa neurobiolog Gerald Hűther, „przychodzimy na świat z oczekiwaniem, że odnajdziemy kogoś, kto nas zaakceptuje, kto będzie się nami opiekował, chronił nas i pomoże nam w rozwijaniu naszych możliwości, uczeniu się rzeczy nowych i w dalszym dojrzewaniu”.

Główną rolą nauczycieli i rodziców jest właśnie bycie tym kimś, kto zaakceptuje młodego człowieka i pozwoli mu rozwijać jego możliwości. I choć to oczywiste, jednak bardzo często tego nie robimy. Dlaczego tak się dzieje? Po części odpowiada za to fakt, że wielu z nas zapomniało, jak to jest być dzieckiem. Z trudem przychodzi nam patrzenie na świat z tej dawnej, choć przecież znanej każdemu z nas perspektywy. Każdy z nas był dzieckiem, doświadczał rozmaitych upokorzeń, doświadczył zawiedzionych nadziei i niezrozumienia ze strony dorosłych. A mimo to – zdecydowanie zbyt łatwo – wypieramy tamte doświadczenia lub zapominamy nieprzyjemne wspomnienia, gdy zajmujemy role nauczyciela lub rodzica. Dlatego, jeśli miałbym sformułować jedno podstawowe przykazanie, którym każdy z nas powinien kierować się w kontaktach z młodymi ludźmi, byłoby to: „nie czyń młodemu człowiekowi tego, co Tobie było niemiłe, gdy sam byłeś dzieckiem lub nastolatkiem”.

By to jednak było możliwe, sami powinniśmy uczyć się od dzieci. Uczyć się na nowo tego, co wychowanie i system edukacji w wielu z nas stłumił.

Uczmy się więc od dziecka, że to entuzjazm jest głównym motorem napędowym naszego działania. Gdy podchodzimy do czegoś z entuzjazmem, uczymy się danej rzeczy, nawet o tym nie wiedząc. Ważne jest tylko to, by nie zabić tego uczucia, by nie odciągać od niego człowieka i pozwolić mu na zapał do pracy – niezależnie od tego, jaka to praca.

Uczmy się od dziecka, jak ważna jest zabawa. Do pewnego momentu w naszym życiu nie było niczego równie oczywistego jak zabawa. Pozwala ona na wchodzenie w różnorodne role i bezpieczne testowanie rozmaitych sposobów zachowania. Pozwala poznać najbliższe otoczenie i samego siebie. Pozwala na prawidłowy rozwój naszego mózgu, podejmowanie nowych wyzwań i uczenia się wiary we własne możliwości, redukuje napięcie emocjonalne i pełni funkcję terapeutyczną. Przede wszystkim jednak to naturalny sposób uczenia się dla ssaków. Z kolei brak, zabawy na co zwrócił uwagę Peter Gray, autor książki Wolne dzieci, prowadzić może do depresji i rozmaitych zaburzeń psychicznych.

Uczmy się od dziecka śmiechu. Ile razy dziennie się śmiejecie? Pewnie nie za często, a przedszkolaki robią to nawet trzysta razy jednego dnia! Śmiech nie tylko rozładuje napiętą atmosferę, pozwala także na budowanie relacji opartej na zaufaniu. Wiecie, jak A.S. Neill, dyrektor eksperymentalnej szkoły w Summerhill, zapobiegał wymykaniu się nocą uczniów z sali, w której spali? Budził ich w środku nocy przebrany w jakiś absurdalny strój i pytał, czy następnym razem może pójść razem z nimi. Uczniowie odmawiali, a następnie pouczali dyrektora o niewłaściwym zachowaniu, natomiast zaprzestawali również nocnych wypraw. Niech więc w kłopotliwych sytuacjach w kontaktach z młodymi ludźmi, gdy chcemy zareagować z pełną powagą, przyświeca nam pytanie Jokera z filmu Mroczny rycerz: „Why so serious?”

Uczmy się więc wszyscy, aby nigdy nie przestać pielęgnować swojego wewnętrznego dziecka. Tylko wtedy będziemy mogli być, jak stwierdza to wspominany już Hűther, „zapalonymi i wzajemnie zarażającymi się zapałem odkrywcami i twórcami wspólnie dzielonego i wspólnie tworzonego świata”. A w obliczu wyzwań XXI wieku tego potrzeba nam dziś bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.